Claudio Marchisio: z Juve mam tylko piękne wspomnienia
Dwadzieścia pięć lat, czyli ćwierć wieku, to okres w życiu, który upływa szybko, kiedy jesteś szczęśliwy i przeżywasz w nim tysiące emocji. Rollercoaster, którym jedziesz, mimo braku chęci w wirze różnych nastrojów, tworzą wspaniałą osobę, którą się stajesz.
Taką drogę przebył Claudio Marchisio od 1993 roku aż do końca sierpnia 2018. Ścieżka ta została zapoczątkowana w niezapomnianym dla niego debiucie w seniorskiej drużynie na stadionie w Martina Franca w Pucharze Włoch 19 sierpnia 2006 roku, gdy zmienił Matteo Paro w wygranym 3:0 meczu. Dwa miesiące później Didier Deschamps wystawił młodego Claudio w pierwszym składzie przeciwko Brescii w rocznicę powstania klubu Juventus.
Krok po kroku Marchisio uczestniczył w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów, występował coraz częściej na boiskach Serie A, odnotował sto występów barwach Starej Damy i założył w końcu opaskę kapitańską. Przyszedł również czas na zdobycie pierwszego z siedmiu Scudetto. To prawdziwy wzór do naśladowania oraz niekwestionowana legenda klubu z Turynu. Każdy wierny kibic Juve chciałby przebyć taką drogę, jaką podążył Claudio Marchisio. Il Principino zafascynował swoją osobą tysiące fanów z całego świata.
Redakcja TuttoJuve skontaktowała się telefonicznie z Claudio, aby porozmawiać z nim o klubie, który kocha całym sercem.
Claudio. Na wstępie chcielibyśmy Cię zapytać o Giorgio Chielliniego. Jak wiesz, nasz kapitan doznał dotkliwej kontuzji. Jakie życzenie chciałbyś mu przesłać za naszym pośrednictwem?
Oczywiście, że słyszałem o tym i jest mi z tego powodu przykro. Wolałbym jednak przesłać życzenie jego przeciwnikom, ponieważ wiem, że gdy tylko powróci, to będzie jeszcze silniejszy.
Gdy przeczytasz bądź usłyszysz coś na temat Juventusu, to wyobrażam sobie, że przywołujesz bagaż wspomnień, o których trudno opowiedzieć lub je oszacować. Jeżeli można wiedzieć, to chciałbym, abyś opowiedział nam o Twoim najpiękniejszym i najgorszym wspomnieniu w Twojej historii związanej z Juve.
Nie mam złych wspomnień. W historii miłości są tylko te piękne. Może przesadzę, ale wszystkie wspomnienia są cudowne i byłoby niemożliwe wybrać tylko jedno konkretne z tych wszystkich lat spędzonych w Turynie.
Juventus rozpoczął sezon od dwóch zwycięstw, ale z pewnością jest nadal w fazie „docierania” się. Jakiej poprawy oczekujesz od Bianconerich, biorąc pod uwagę zmianę trenera?
Oczywiście oglądałem te dwa mecze. Widziałem dobre rzeczy, ale też takie, nad którymi trzeba popracować. W każdym razie jest to normalne. Byłbym bardziej zmartwiony, gdyby już teraz wszystko szło perfekcyjnie. Jest jeden aspekt, którego poprawiać na pewno nie trzeba. To duch drużyny, którego widziałem w pierwszych dwóch spotkaniach. Tego z pewnością nie brakuje. W przeciwnym razie zwycięstwo z taką drużyną, jak Napoli nie byłoby możliwe.
Kto według Ciebie będzie najgroźniejszym przeciwnikiem Juve w tym sezonie?
Postawiłbym na Inter i Torino, ale zobaczymy, jak sytuacja się rozwinie.
Od którego gracza lub byłego partnera oczekujesz więcej w tym sezonie?
Bezsprzecznie od Paulo Dybali, ponieważ jest wielkim piłkarzem.
Jako fan Juventusu wolałbyś zdobyć dziesięć mistrzostw Włoch, czy trzecią Ligę Mistrzów?
Będąc kibicem uważam, że nie powinno się ustalać limitów. Zawsze przystępuje się do gry, żeby wygrać wszystkie rozgrywki, w których bierze się udział.
Sądzisz, że Aaron Ramsey, który otrzymał numer osiem na koszulce, będzie Twoim spadkobiercą?
To wielki numer dla wielkiego piłkarza. Nigdy nie byłem przekonany do takich porównań, ale cieszę się, bo Ramsey jest naprawdę dobrym piłkarzem.
Dziękuję uprzejmie za rozmowę i dyspozycyjność.
Źródło: tuttojuve.com