fabio capello

Sezon 2003/2004 to jeden z najgorszych koszmarów ostatnich lat. Juventus nie zdobył żadnego trofeum, a w międzyczasie utracił bezpowrotnie część swojej historii. Myślano, że kończy się era Agnellich, dokonano zmiany klubowego herbu, dla kibiców Starej Damy było to istne trzęsienie ziemi. Na jedną zmianę my kibice byliśmy jednak przygotowani, wiedzieliśmy, że po 11 latach po raz drugi i prawdopodobnie ostatni żegnamy Marcello Lippi’ego, Grande Marcello, człowieka, który dorównał samemu Giovanni’emu Trappattoni i legendarnemu Carlo Carcano. Wiadomo było, że skoro odchodzi jeden z trzech najlepszych trenerów w historii La Vecchia Signora to znalezienie jego godnego następcy, będzie graniczyło z cudem.

Pamięć o pierwszym odejściu Marcello, kiedy to jego miejsce zajął Carlo Ancelotti, nie napawała optymizmem. Juventus zajął wówczas tylko siódme miejsce w Serie A, a w Lidze Mistrzów Carletto dał wszystkim przedsmak finału, który nastąpi 6 lat później, i dał sobie wyrwać pewne zwycięstwo nad Manchesterem United. Po tej porażce włodarze Juve jeszcze chwilę wytrzymali z Ancelottim, ale po kolejnych rozczarowaniach oddali stery trenerowi „przejściowemu” Mircee Lucescu. Dlaczego przejściowemu? Ponieważ czekano na… powrót Grande Marcello. Mając taki bagaż doświadczeń, Triada wiedziała, że musi zatrudnić kogoś wybitnego, wręcz gwarantującego sukcesy. Nie mógł to być Prandelli, bo mimo że był kandydatem niemal idealnym, to brakowało mu w dotychczasowej karierze klasowego zespołu. Jak się okazało, nie mógł być to także Deschamps, ponieważ prawdopodobnie stwierdzono, że potrzeba kogoś, kto już trenował we Włoszech. To piekielnie trudne zadanie powierzono, według plotek z woli zmarłego Umberto Agnelli’ego, innemu byłemu piłkarzowi La Vecchia Signora, a mianowicie 58-letniemu Fabio Capello, człowiekowi, który poznał już smak triumfu w Serie A i Europejskich Pucharach z obu najważniejszych perspektyw: piłkarza oraz trenera.

Jednak przed podjęciem pracy w Juventusie Fabio Capello przeszedł bardzo długą drogą jako szkoleniowiec. W 1982 r. zaczął trenować najmłodszą grupę wiekową AC Milan tzw. Alievi. Sezon później trenował już nieco starszych Beretti, z którymi zdobył małe scudetto. Ten sukces otworzył mu drzwi do Primavery, którą trenował przez kolejne pięć sezonów. Udało mu się jednak jedynie dotrzeć do finału Mistrzostw Włoch oraz zdobyć Puchar Włoch. Mimo to już w 1986 roku został asystentem pierwszego trenera Milanu – Nilsa Liedholma, pod którego rozkazami znajdował się niegdyś jako piłkarz. Zapytany kiedyś o nazwisko trenera, który go czegoś nauczył, bez wahania wskazał właśnie na Szweda:

W wieku 30 lat, kiedy myślałem, że już nie mogę być lepszy, on nauczył mnie wiele nowego.

Już kilka miesięcy później zastąpił swojego nauczyciela. W kwietniu 1987 Milan spisywał się tak źle, że Liedholm złożył rezygnacje, a zarządowi na stanowisko pierwszego trenera polecił 40-letniego wówczas Capello. Fabio dograł z zespołem sezon do końca i zajął piąte miejsce. Dawało to jednak szanse na awans do europejskich pucharów, wystarczyło wygrać baraż z szóstą Sampdorią. Sztuka ta się udała…i było to ostatnie osiągniecie Capello na ławce trenerskiej w latach 80-tych, ponieważ wkrótce potem zrezygnował z prowadzenia piłkarzy:

Już nie będę trenował zespołów piłkarskich. Chciałbym zostać menadżerem.

Berlusconi wiedział, że nie może wypuścić takiego skarbu, dlatego spełnił zachciankę byłego trenera i mianował go menadżerem Societa Sportiva Mediolanum. Tam, dość zaskakująco, Capello świetnie się sprawdził. Jego działania przyczyniły się między innymi do zdobycia mistrzostwa Włoch przez Rugbystów Milanu, jedynego drużynowego tytułu, jakiego do tej pory brakowało Rossonerim.

W międzyczasie we Włoszech w 1990 roku odbyły się Mistrzostwa Świata. Włosi grali wyśmienicie. Niestety w półfinale z Argentyną prześladował ich ogromny pech i w końcowym rezultacie odpadli w karnych (3:4). Jednak styl jaki pokazali, pozwolił zachować posadę trenerowi Azeglio Vicini’emu. Jak się okazało nie na długo. Po tej porażce nie potrafił on odbudować drużyny i po przegranym awansie do Euro 92’ nastąpiła zmiana selekcjonera. Nowym trener został….Arigo Sacchi, zwalniając miejsce na ławce trenerskiej AC Milan.

To był ten moment: 19 czerwca 1991 roku Fabio Capello został oficjalnie przedstawiony jako następca Sacchiego. Na zwołanej wówczas konferencji prasowej powiedział:

Jestem dumny, że mogę kontynuować pracę Arrigo Sacchiego, najodważniejszego trenera na świecie.

I zaczęło się. Milan grał jak z nut. W pierwszym sezonie doszło do niesamowitego wydarzenia: prowadzony przez niego klub nie przegrał w ciągu sezonu ani jednego spotkania. Piłkarze Capello strzelili o 29 bramek więcej niż drugi w tabeli Juventus, przy jednoczesnej obronie lepszej o jedną straconą bramkę mniej. Dwadzieścia dwa zwycięstwa i 12 remisów dało przewagę 8 punktów w końcowej tabeli. Wynik iście mistrzowski, biorąc pod uwagę, że w tamtych czasach za zwycięstwo przyznawano tylko dwa punkty. Kolejny sezon to tylko dwie przegrane w lidze i drugie Scudetto. Milan nie zachwycał już tak jak w pierwszym sezonie, ale mimo to wygrał zdecydowanie, wyprzedzając Inter o 4 punkty. Trzeci sezon Capello w Milanie przejdzie do historii Calcio. Dawno nikt nie widział takiej przemiany zespołu z sezonu na sezon. Nie chodzi tu o piłkarzy, ale o styl. Drużyna, która przez 2 lata strzelała najwięcej bramek w całej lidze (kolejno: 74 i 65) nagle zaczęła prezentować styl niezwykle defensywny. W 34 spotkaniach podopieczni Capello strzelili jedynie 36 bramek, aż o 22 mniej od Juventusu, który zajął drugie miejsce w tabeli. Drugie, ponieważ mimo tak skromnego dorobku bramkowego pierwszy znowu był Milan. Drużyna Capello straciła jedynie 15 bramek i zebrawszy 50 punktów, mogła się cieszyć z trzeciego z rzędu Mistrzostwa Włoch. Jednak w tamtym sezonie Milan zadziwiał nie tylko we Włoszech, ale i w całej Europie. Zaczęło się skromnie, w pierwszej rundzie Pucharu Europy zespół prowadzony przez Capello męczył się ze słabym Fc Aarau i w dwumeczu wygrał jedynie 1-0. Jednak już kolejna runda, wygrana w sumie 7-0 z FC Kopenhaga uświadomiła wszystkich, że Milan będzie jednym z głównych pretendentów do zdobycia pucharu. W fazie grupowej Capello zagrał w typowo włoskim, ale też i własnym stylu. Aż cztery remisy i tylko dwa zwycięstwa dały jednak awans z pierwszego miejsca, z przewagą jednego punktu przed FC Porto. W półfinale Milan zmierzył się z AS Monaco – drugim zespołem grupy A (którą ze zdobyczą 10 punktów wygrała Barcelona). Pewne zwycięstwo 3-0 zostało jednak okupione ogromnym kosztem. Za żółte i czerwone kartki w finale nie mogli zagrać Franco Baresi oraz Allessandro Costacurta, ówczesne gwiazdy Milanu, jedni z najlepszych obrońców tamtych czasów. Wydawało się, że bez tych dwóch ogniw ogranie znajdującej się w wyśmienitej formie Barcelony (3-0 w półfinale z FC Porto, Barca tydzień przed finałem zdobywa Mistrzostwo Hiszpanii) jest kompletnie niemożliwe. Szczególnie, że Milan mimo zwycięstw nie prezentował się dobrze. Duży, dodajmy, że negatywny, wpływ na to miały zgrupowania Squadra Azzurra, przygotowującej się do mundialu w USA. Capello miał więc utrudnione zadanie, praca z niepełnym zespołem często prowadzi do późniejszych nieporozumień na boisku. Wtedy jednak objawił się prawdziwy geniusz Fabio Capello. Zmuszony do roszad w składzie stawia na dość zaskakującą linię defensywną: w środku wystawia Filippo Galli’ego i Christiana Panucci’ego, na lewym skrzydle oczywiście Paolo Maldini, na prawym Mauro Tassotti. Jak się okazało, był to mur nie do przejścia. Capello i jego piłkarze znaleźli sposób nawet na genialnego Christo Stoiczkova. Milan spokojnie i z pokorą odpiera ataki rywali, a sam zadaje decydujące ciosy. Jest ich aż cztery. Skazywany na porażkę ogrywa faworyzowaną Barcelonę jak dzieci z podwórka. 4-0 po jednym z najpiękniejszych finałów w historii rozgrywek. Milan kompletuje Scudetto i Puchar Europy, jedynym niepowodzeniem jest Puchar Interkontynentalny, który drużyna Capello przegrywa w Tokio z Velez Sarsfield, jednak o tym wydarzeniu rzadko się wspomina. Milan był wtedy wielki i żadna przegrana tej wielkości zszargać nie mogła.

Przedostatni rok Capello w Milanie to dopiero czwarte miejsce w Serie A. Liga się kończy, jednak Milan nadal ma nadzieje na uratowanie sezonu. Capello po raz drugi z rzędu doprowadza klub do finału Pucharu Europy. Jednak tym razem przegrywa ze wspaniałym młodzieńczym polotem Ajaxu Amsterdam Luisa van Gaal’a. 24 maja 1995 Milan przegrywa w Wiedniu 0-1 jednak mimo braku sukcesów Capello może być pewien swej posady. Rok później na jego trenerskim koncie są już cztery tytuły Mistrza Włoch, wszystkie trafiają do Mediolanu.

Sam Capello jednak opuszcza miasto, a także same Włochy. Spowodowane jest to nieporozumieniami z wiceprezydentem Milanu – Adriano Gallianim, który chciał mieć zbyt duży wpływ na politykę kadrową zespołu. Udaje się do Hiszpanii, gdzie obejmuje posadę trenera najbardziej utytułowanego zespołu w historii europejskiej piłki – wspaniałego Realu Madryt. Gdy tam przychodzi, Real wspaniały jest tylko na kartach historii. Co prawda dwa lata wcześniej zdobył Mistrzostwo Hiszpanii, ale to mało jak na ten klub. Capello odbudowuje, ściaga Panucciego, ustawia zespół po swojemu, czyli po włosku, defensywnie. Real, jak piszą gazety, „w nudnym stylu” wygrywa Primera Division, do tego dorzuca jeszcze Puchar Hiszpanii. Capello jednak odchodzi. Powodem są złe stosunki z prezydentem Sanz’em. Po raz kolejny poszło o politykę personalną:

Za wszelką cenę chciał, żeby grał jego syn. Nie toleruję wtrącania się w moją pracę. Gdyby nie to, zostałbym w Madrycie. Lecz odchodzę.

Rok później w jednym z wywiadów Capello udzielił jeszcze jednej, tym razem bardziej stonowanej wypowiedzi na temat przygody w Madrycie:

 Kiedy podejmowałem tam pracę, zamierzałem pozostać przynajmniej do końca trzyletniego kontraktu. Potem jednak pojawiły się problemy w kontaktach z prezydentem Sanzem i równocześnie otrzymałem atrakcyjną ofertę od prezydenta Milanu – Silvio Berlusconiego, któremu zawdzięczam swą całą karierę trenerską. To dzięki niemu jestem fachowcem znanym i szanowanym na całym świecie. Dlatego trudno było odmówić, kiedy Milan znalazł się w tak ciężkim kryzysie. Dostałem również propozycję pracy w Interze Mediolan, ale nigdy nie mógłbym odejść do rywala Milanu z tego samego miasta.

Tak jak do Interu nie trafił nigdy, tak do Milanu aż dwa razy. Ten drugi pobyt nastąpił właśnie po sezonowej ‘wycieczce’ do Hiszpanii. Silvio Berlusconi, gdy tylko dowiedział się, że ‘jego’ trener znowu jest wolny, od razu zaproponował mu powrót na stanowisko szkoleniowca Milanu. Capello zgodził się, zastrzegając sobie pełną dowolność w doborze składu. Nie był to jednak już ten sam Milan. Pod nieobecność Fabio odeszło wielu piłkarzy, a zespół, jako Mistrz Włoch, w Serie A zajął dopiero 11 miejsce. Niestety, nawet powrót Capello nic tutaj nie pomógł. Drużyna była w rozpadzie. Nowym zawodnikom nie podobały się metody pracy trenera legendy. Nie pomogło tutaj nawet zaangażowanie starszych piłkarzy, którzy to właśnie dzięki Capello niegdyś stali się gwiazdami. To był kolejny stracony sezon Milanu, a zarazem najgorsze miejsce, jakie Capello zanotował na swoim koncie w swojej trenerskiej karierze.

Po tak gorzkiej porażce nikogo nie zaskoczył fakt, że Capello postanowił zniknąć ze świata piłki. Nie pozwolono mu jednak długo odpoczywać. Już po roku zadzwonił do niego Franco Sensi, właściciel Romy. Zespół ten sezon wcześniej zajął piątą pozycję w lidze, jednak jego ambicje sięgały znacznie wyżej. Do tego potrzebny był trener wybitny, dlatego też Capello po raz kolejny musiał się przeprowadzić. Nie bez powodu mówi się, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Don Fabio zawędrował tam już po raz drugi: wcześniej jako piłkarz, teraz został trenerem Giallorossich. Pierwszy sezon pod jego wodzą rozczarował, mimo że rozgrywki zaczęły się dobrze. Roma wygrywała i strzelała mnóstwo goli. Długo utrzymywała się w czołówce, ale końcówka nie była już tak dobra, a na domiar złego tytuł zdobył rywal zza miedzy – Lazio. Wszyscy zastanawiali się gdzie podział się geniusz trenera, który niegdyś w ciągu sześciu lat zdobył pięć tytułów mistrzowskich, Puchar Europy i puchary krajowe. Franco Sensi stwierdził jednak, że i tak nikogo lepszego nie znajdzie i dał Capello szansę na wykazanie się w kolejnym, drugim już, sezonie. To był strzał w dziesiątkę. AS Roma po osiemnastu latach od ostatniego zwycięstwa, po raz trzeci w historii, mogła świętować zdobycie Scudetto. Drużyna prowadzona przez Fabio Capello, tak często krytykowanego za defensywny styl gry, po raz kolejny na koniec sezonu miała największą ilość strzelonych bramek – 68. Duża w tym zasługa wspaniałego zakupu Don Fabio – Gabriela Batistuty (za drobne 30mln EUR), który zdobył w sezonie aż 20 bramek. Kolejny sezon znów był udany, jednak tym razem drugi przed rokiem Juventus okazał się lepszy o 1 punkt i Mistrzostwo pojechało do Turynu. Sezon 2002/2003 to drugi najczarniejszy rok w karierze trenerskiej Fabio Capello. Wicemistrzowie Włoch zajmują dopiero ósmą lokatę, tracąc do Juve Marcello Lippi’ego aż 23 punkty. W kolejnym roku to jednak Fabio Capello był wyżej niż Grande Marcello. Roma wyprzedziła Juventus o 2 punkty, niestety bezkonkurencyjny okazał się Milan Ancelottiego i to właśnie zawodnicy z Mediolanu mogli się cieszyć, że w kolejnym sezonie będą nosić na koszulkach flagę Italii. Roma była wicemistrzem, ale w klubie źle się działo. Nad Stadio Olimpico zawisła groźba bankructwa. Jedną z jej ofiar stał się Fabio Capello, któremu rodzina Sensich nie wypłacała na czas należności za jego pracę i sukcesy. Pozwalało to trenerowi na odejście z klubu bez żadnych konsekwencji jeszcze przed wygaśnięciem kontraktu. Tak też zrobił. Wielu za to odejście obwinia przyszłego pracodawcę Capello, jednak w rzeczywistości wyglądało to nieco inaczej

Rozstałem się z bliskimi mi osobami w pokojowej atmosferze, w tym z rodziną Sensich. To nie była ucieczka. Miałem w planie wyjazd do Hiszpanii.

Na nieszczęście któregoś z zespołów Primera Division i ku uciesze największej we Włoszech grupy kibiców Capello pozostał jednak w Italii. Przeniósł się do ostatniego ze znaczących klubów, w którym grał jako piłkarz, a którego jeszcze nie trenował – Juventusu Turyn. Było to o tyle zaskakujące, że kilka miesięcy wcześniej twardo zarzekał się, że nigdy nie podejmie pracy u turyńskich gigantów:

Nigdy nie podejmę pracy w Juve. Wiem, że wszyscy poszliby tam nawet na bosaka, ale nie ja!

Plotki mówią, że do zmiany zdania skłoniła go informacja, jakoby zatrudnienie go jako następcy Grande Marcello było ostatnią wolą Umberto Agnelli’ego. Na pewno sporo w tym przesady, ale wkład ostatniego z rodu Agnellich w sprowadzenie Capello na Delle Alpi musiał być ogromny, skoro takie pogłoski się pojawiły. Decyzja musiała także zapaść dość nagle, ponieważ wcześniej z tą posadą łączeni byli dwaj inni byli piłkarze Juventusu: Cesare Prandelli oraz Didier Deschamps. Ten ostatni był już tak pewnym kandydatem, że w zespole pojawił się nawet piłkarz, którego Deschamps chciałby mieć w zespole – Olivier Kapo. Zdecydowano się na tego najbardziej doświadczonego i jak się okazało, takiego trenera brakowało Juventusowi.

Korzystając z nowych nabytków: Cannavaro oraz Zebiny zestawił nową linię obrony. Formacja, która była piętą achillesową zespołu w zeszłym sezonie, w tym okazała się nie do przejścia dla większości rywali i zarazem kluczem do sukcesów. W środku pola rządził Emerson, który był podstawowym graczem Capello jeszcze z czasów Rzymskich. W pierwszym sezonie w Turynie, Capello wsławił się tym, że pod jego wodzą odrodzili się Lilian Thuram, a przede wszystkim Mauro Camoranesi, który został najlepszym prawym pomocnikiem Serie A. W pomocy nowy trener ustawił jeszcze niezawodnego Pavla Nedveda oraz Manuele Blasiego, którego w końcówce sezonu zaczął zastępować powracający do formy Appiah. W ataku brylował najlepszy debiutant – Zlatan Ibrahimovic, którego Capello chciał sprowadzić jeszcze do Rzymu, ale dopiero w Turynie, ku uciesze kibiców Juventusu, te plany się powiodły. Ostatnia pozycja w ataku wywoływała wiele kontrowersji. Fabio miał swoją wizję jak przywrócić do świetności Alessandro Del Piero, jednak, że polegała ona na ściąganiu gwiazdy Juve z boiska w niemal każdym spotkaniu, spotkało się to z bardzo  chłodnym przyjęciem ze strony kibiców. Wydarzenia pod koniec sezonu uświadomiły jednak wszystkim, dlaczego to trener, a nie kibice decyduje o sprawach personalnych w zespole. W ostatnich kolejkach to Alex był największą gwiazdą i postawił kropkę nad i dwudziestego ósmego Scudetto Juventusu, a pierwszego za czasów Fabio Capello. Drużyna, której po raz kolejny zarzucano zbytnie wyrachowanie i ostrożność, w końcowym rozrachunku okazała się najbardziej bramkostrzelną ekipą w całej lidze włoskiej. Tylko kampania w Lidze Mistrzów zakończyła się kolejnym niepowodzeniem.

Sezon 2005/2006 rozpoczął się jak zwykle od spektakularnych transferów, znów wyraźnie na polecenie Dona. Za 20mln Euro do klubu dołączył Patrick Vieira, a oprócz niego inny defensywny pomocnik – Giuliano Giannichedda. Przyszli oni na miejsce sprzedanego do Fenerbache Appiaha oraz wypożyczonego na rejs Żółtą Łodzią Podwodną Tacchinardiego. Pozostałe trasnfery jak choćby Giorgio Chelliniego to raczej efekt samodzielnej polityki Luciano Moggiego.

Mimo że transfer Vieiry tylko na początku sezonu wydawał się opłacalny to jednak, mimo słabszej gry Francuza Juventus bił kolejne rekordy zdobyczy punktowych. Nie przeszkodziły w tym też ani kontuzje Buffona i Trezeguet, ani słaba forma Zlatana. Juventus był maszyną do wygrywania i nikt nie mógł się z nim równać, niestety znów tylko na krajowych boiskach. Sukces, którego oczekiwano od Capello, znów nie przyszedł. Zaczęły się plotki o kolejnych wzmocnieniach, takich jak przybycie Gerrarda czy Henry’ego, które miały pomóc Capello dopiąć nieosiągalnego dla niego od 12, a dla Juventusu od 10 lat celu. Niestety afera Calciopoli zniszczyła te budowane od wielu lat plany podboju Europy. Fabio Capello z sobie tytlko znaną „elegancją” opuścił klub, i historia dwuletniej współpracy zatoczyła koło.

Po odejściu z Juventusu, Fabio po raz drugi trafił do Madrytu, gdzie spędził zaledwie rok. Od tego momentu Capello „przerzucił się” na bycie selekcjonerem drużyn narodowych. W 2008 r. objął kadrę Anglii, a w 2012 r. Rosji. Na sam koniec swojej kariery powędrował aż do Chin, gdzie w 2017 r. objął drużynę Jiangsu Suning. Karierę trenerską zakończył w 2018 r.

Autor: Bad_Magick

Przejdź do paska narzędzi