Del Piero i Mihajlović dyskutowali o rzutach wolnych
Alessandro Del Piero i Sinisa Mihajlović, czyli jedni największych specjalistów od rzutów wolnych w historii Serie A, rozmawiali o tym, dlaczego obecnie pada tak mało bramek po bezpośrednich uderzeniach z tych stałych fragmentów gry.
Mihajlović, który wsławił się zdobyciem hat-tricka z rzutów wolnych dla Lazio w meczu przeciwko Sampdorii w grudniu 1998 roku, jest jednocześnie rekordzistą Serie A w ilości bramek strzelonych z rzutów wolnych (28 trafień, tyle samo ma Andrea Pirlo), podczas gdy Del Piero zajmuje trzecie miejsce z 22 golami.
W swojej nowej roli eksperta Sky Sport Italia, Del Piero zapytał obecnego trenera Bologny, dlaczego obecnie nie pada więcej bramek, skoro teoretycznie wykonawcy rzutów wolnych mają przewagę, dzięki „sprayowi”, który sprawia, że mur przeciwników pozostaje w regulaminowej odległości od piłki.
Och, w naszych czasach, przy takich zasadach, strzelalibyśmy z zamkniętymi oczami! – odpowiedział Mihajlović.
Nawet 15 lat po przejściu na emeryturę wciąż mogę wykonywać i strzelać więcej bramek z rzutów wolnych niż wszyscy moi zawodnicy.
Potrzeba pasji i czasu, aby po treningu nie wracać od razu do domu, wykonywać rzuty wolne, rzucać sobie wyzwania. My zostawaliśmy, bo chcieliśmy.
Zajmuję się trenerką już od 15 lat. Nigdy nie przyszedł do mnie żaden zawodnik i nie zasugerował, że zostanie i poćwiczy rzuty wolne. Zawsze musiałem tłumaczyć piłkarzom, że powinni zostawać i to trenować, ponieważ w sytuacji meczowej nic im z tego nie wyjdzie, jeśli nie będą tego ćwiczyć.
Źródło: football-italia.net
Że ten element da się wyćwiczyć to najlepiej pokazuje przypadek Lewandowskiego. Cóż, z relacji Mihajlovicia wynika, że pomimo tego, że piłka poszła do przodu, to mało jest pośród piłkarzy ‚własnej chęci’ do dodatkowych poświęceń i starań. Tym dziwniejsze, bo wydaje się, że ćwiczenie strzałów to raczej przyjemniejsza część piłkarskiego rzemiosła.
Dziwią mnie słowa Mihajlovicia. Jak było się gówniarzem to trenowało się wolne czy karne dla zwykłej przyjemności. I nie było czasem nawet siatek na bramce, jedna piłka i ganiaj w pokrzywy za piłką.
A te gwiazdki obecne mają komfortowe warunki zero inicjatywy własnej. Szkoda gadać.
Dokładnie, strzały z martwej piłki to był najfajniejszy element treningu, czy nawet głupich gierek na boisku.
Dokładnie. Pamiętam jak wszyscy się cieszyli, gdy trener wymawiał zaklęcie: „bramkarze do bramek, teraz będą ciosy” 😀
Wydaje mi się, że teraz ludzie mają za dobrze, za wygodnie.
Kiedyś, żeby zmienić kanał w tv, trzeba było biegać z kanapy do teleodbiornika.
Teraz smartfonem otwierasz bramę garażową i jeszcze ekspres na kawę nastawiasz telefonem.
Widzę po moim synu, że sam staje się wygodny, przez co leniwy.
Odkurzyć tam gdzie widać, liście zgrabić tam gdzie widać i wolne…