gianluca vialli

Legenda włoskiej piłki. Zawodnik, który swoją grą potrafił porywać tłumy. Podczas swojej bogatej kariery wygrał prawie wszystko, co było do zdobycia. Gianluca Vialli urodził się 9 lipca 1964 roku, w Cremonie. Był synem milionera, jego ojciec Gianfranco dorobił się majątku w przemyśle budowniczym. Wychowywał się w XV-wiecznym zamku Castello Belgioso, w Lombardii, mającym aż 60 pokoi. Jak sam przyznaje, było to dla niego dosyć kłopotliwe, gdyż koledzy z drużyny Cremonese, w której rozpoczął treningi w wieku 12 lat, często traktowali go jak rozpieszczone dziecko. Z czasem jednak swoim oddaniem i umiejętnościami, zjednał sobie ich przyjaźń. Vialli lubi wspominać swoje początki w tym klubie.

W zespole zadebiutował już w sezonie 1980/81, w przegranym 1:0 meczu z Sampdorią. Szczególnie w pamięci utkwił mu pojedynek rozgrywany rok później: „To był mecz przeciwko Sambenedettese, gdzie bramkarzem był Walter Zenga. W drugiej rundzie rozgrywek udało mi się go pokonać, bramkę zdobyłem lobem.” Szczególnie udany w jego wykonaniu był ostatni sezon w barwach Cremonese, w którym zdobył 10 goli, a klub awansował do Serie A. Zaledwie po 3 sezonach spędzonych w ekipie Grigiorossi, stał się celem właściciela Sampdorii Paolo Mantovaniego. Vialli zdecydował się na ten transfer, równocześnie do Genui przeniósł się także inny włoski talent – Roberto Mancini. Na początku było mu jednak trudno zdobyć pewne miejsce w jedenastce Blucerchiati. Niepodważalną pozycję miał tam Trevor Francis, który wygrał kiedyś Puchar Mistrzów z Nottingham Forest. Vialli często zmuszony był występować na prawej pomocy i zostało to nagrodzone powołaniem do mlodzieżowej reprezentacji Włoch, pomimo iż na prawym skrzydle występował również Roberto Donadoni. Z czasem jednak stworzył świetny duet w ataku ze swoim przyjacielem – Roberto Mancinim Podczas swego ośmioletniego pobytu w Genui miał udział w zdobyciu 6 trofeów przez Sampdorię, w tym jedynym w historii mistrzostwie oraz zwycięstwie w Pucharze Zdobywców Pucharów: „To była niesamowita drużyna. Byliśmy świetnymi piłkarzami i dobrymi przyjaciółmi. Europejskie trofeum wygraliśmy, pokonując w Goeteborgu po dogrywce Anderlecht 2:0”. Obydwa gole były dziełem Vialliego. Z tamtym finałem związane jest jedno dobrze dziś znane nazwisko: „Tata Eidura Gudjohnsena był wtedy w belgijskim zespole i po meczu wymieniliśmy się koszulkami. Gdy dołączyłem do Chelsea, powiedział mi o tym jego syn. Niestety, nie pamiętam tego wydarzenia, ponieważ wszystkie moje piłkarskie pamiątki znajdują się w domu moich rodziców w Cremonie.” W 1992 roku Sampdoria przegrała finał Ligi Mistrzów z Barceloną: „To była moja najsmutniejsza noc w piłkarskiej karierze. Miałem wtedy dwie wspaniałe okazje, by rozstrzygnąć o losach meczu, jednak je zmarnowałem. Mój problem tkwił w głowie, miałem już wtedy podpisany kontrakt z Juventusem i chyba za bardzo wybiegałem myślami w przyszłość”. W 1992 roku, po odrzuceniu oferty z Milanu, Vialli opuścił Sampdorię na rzecz Juve. Luca przez tydzień był nawet najdroższym piłkarzem świata, dopóki do Milanu za 13mln funtów nie przeszedł piłkarz Torino, Gianluigi Lentini. Juventus wyłożył wtedy za Gianlucę 12mln funtów. W jego debiutanckim sezonie w Juve bianconeri wygrali Puchar UEFA, a Roberto Baggio otrzymał „Złotą Piłkę” France Football. Przeprowadzka ta okazała się jednak nadzwyczaj ciężka, gdyż Vialli miał problemy z dostosowaniem się do nowej pozycji na boisku: „Trapattoni miał wielu napastników do dyspozycji i któregoś trzeba było wycofać do drugiej linii. Padło na mnie. Występowałem tuż przed linią obrony rywala, jako playmaker.

Niektórzy mówili, że moja gra przypomina im słynnego Alfredo Di Stefano. Sam Giampiero Boniperti zwierzył się, że gram jak on w jego najlepszych latach.” W sezonie 1994/95 zdobył dla Juve 16 goli, a bianconeri wygrali Scudetto i Coppa Italia. Nie udało im się jednak wygrać z Parma w finale Pucharu UEFA, w którym Vialli zdobył pięknego gola. W 1995 roku Juventus zdobył także po raz pierwszy w swej historii Superpuchar Włoch. Dającą zwycięstwo bramkę w meczu z Parmą strzelił nie kto inny jak Vialli! „Moim prawdziwym problemem w pierwszym dwóch latach pobytu w Turynie były dwie kontuzje. Rozważałem nawet powrót do Genui, ale wtedy do Juve przyszedł Lippi i namówił mnie na pozostanie w drużynie. Ucieszyłem się, gdyż nie chciałem opuszczać Turynu bez wygrania czegoś ważnego. Zdobyliśmy wszystko – Scudetto, Ligę Mistrzów i Coppa Italia!” W finałowym spotkaniu o najcenniejsze europejskie trofeum przeciwko Ajaxowi był kapitanem jedenastki ze stolicy Piemontu. Dzięki zwycięstwu w tym meczu Vialli zalicza się do wąskiej grupy piłkarzy, mogącej się poszczycić zdobyciem wszystkich trzech europejskich trofeów. Z jego pobytem w Turynie wiąże się interesująca historia. Gianluca postanowił obciąć swą bujną fryzurę tak jak i jego dwaj koledzy z Juventusu. Nie zrobili tego jednak bez powodu. Był to okres, w którym piłkarz Juve, Andrea Fortunato, zmagał się z białaczką. Przez chemioterapię tracił swe włosy, więc Vialli i koledzy postanowili pozbyć się wlosów, by ten nie czuł się niezręcznie. W 1995 roku Andrea niestety opuścił swych kolegów, natomiast Vialli postanowił nie zapuszczać włosów. W lecie 1996 Vialli postanowił zmienić środowisko i przeniósł się na zasadzie wolnego transferu do Chelsea Londyn. „To był odpowiedni czas, by pograć za granicą. Planowałem przeprowadzkę do Londynu, nie chciał mnie tam jednak Glenn Hoddle, który stawiał na Marka Hughesa, byłem blisko przenosin go Glasgow Rangers. Sytuacja zmieniła się, gdy Hoddle objął stanowisko trenera reprezentacji Anglii, a managerem Chelsea został Ruud Gullit. Byłem z tego powodu zadowolony, nawet biorąc pod uwagę, że moje początki na Stamford Bridge nie należały do łatwych. Być może podświadomie czułem, że przeprowadzka z Juve do Chelsea była krokiem w tył, ponieważ ta drużyna nie była wtedy tak mocna, jak dziś. Gullit był po trosze rozczarowany moją postawę – miał trochę racji – jednakże samemu też nie do końca postępował ze mną właściwie.” W Chelsea nie zawsze wiodło mu się najlepiej, nie miał pewnego miejsca w składzie. Publicznie obiecał nawet rzucić palenie, by regularnie występować w pierwszym składzie. Na niewiele się to zdało, wybawieniem okazało się dopiero zwolnienie Holendra. Vialli został w lutym 1998 roku zatrudniony na stanowisku grającego trenera i stał się jednym z najbardziej utytułowanych szkoleniowców w historii tego klubu. Udało mu się wygrać Puchar Anglii, Tarczę Dobroczynności oraz Puchar Zdobywców Pucharów, w którym Chelsea pokonało w finale zespół VFB Stuttgart 1:0, po golu wchodzącego z ławki Zoli. W sezonie 98/99 zajęli 4 miejsce za Manchesterem United, tracąc do nich zaledwie 4 punkty. Było to najwyższe miejsce „The Blues” w lidze od 1970 roku! W kolejnym sezonie, gdy klub znalazł się w ciężkiej sytuacji finansowej, został niespodziewanie zwolniony. „Było kilku piłkarzy, z którymi postanowiłem się już rozstać, włączając w to Franka Leboeufa i Dana Petrescu, ale klub uznał, że łatwiej zmienić trenera.” Dwuipółletni etap jako trenera Chelsea został zakończony. Vialli dosyć szybko znalazł nową pracę, podpisał kontrakt z występującym w 1 lidze Watfordem, co była dosyć zaskakującą decyzją: „Wiem, wszyscy wciąż mnie o to pytają. Spodobała mi się jednak koncepcja, w której będę miał dużo do powiedzenia w naprawdę ambitnym klubie, starającym się o awans do Premiership. Niestety, zaczęły się problemy finansowe i klubu nie było już na mnie stać.” Drużyna z Watford pod jego wodzą zajęła w lidze 14 miejsce. Gianluca Vialli legitymuje się także wspaniałą reprezentacyjną karierą.

 

W barwach Azzurrich rozegrał 59 meczów, strzelil 16 bramek. Jego debiut w kadrze miał miejsce w roku 1985, rywalem Włoch była wtedy… Polska. Enzo Bearzot zabrał zdolnego piłkarza na finały mistrzostw świata w 1986 roku odbywające się w Meksyku, gdzie miał być zmiennikiem prawego pomocnika, Bruno Contiego. Przyszłością Viallego w Squadra Azzurra była jednak gra w ataku. Mundial w 1990 roku we Włoszech powinien być dla niego najważniejszym momentem w karierze, Luca miał jednak pecha. W pojedynku z USA doznał kontuzji, a zastępujący go Roberto Baggio stworzył z Toto Schillacim wspaniały duet. Każdy fan włoskiej jedenastki chciał, by właśnie oni tworzyli atak w półfinałowym meczu z Argentyną, jednakże stary znajomy Viallego, Vicini, postanowił postawić właśnie na Gianlucę, który zdążył się wykurować: „Po porażce w karnych stałem się kozłem ofiarnym. Nie sądzę, że popełniłem jakieś poważne błędy w tym meczu, ale ludzie obwiniali mnie o to, że zabrałem miejsce Roberto. Być może, Vicini kierował się bardziej sercem niż rozumem przy podejmowaniu tej decyzji, ale tak to już jest.” Vialliemu niedane było pojechać na kolejne mistrzostwa, odbywające się w USA. Po konflikcie z trenerem Arrigo Sacchim nie został włączony w skład kadry na Mundial.

Praca w Watford była jak do tej pory ostatnią w trenerskiej karierze Vialliego, pomimo różnych pogłosek łączących go z różnymi klubami. „Nie śpieszy mi się. Tylko naprawdę świetna oferta może mnie skłonić do powrotu do zawodu trenera, ponieważ dobrze czuję się, pracując w Sky Italia. To przyjemna praca, wykonuję ją dla kibiców piłkarskich, mogę zmieniać ich nastawienie do tej gry. Czuję, że to jest moja misja, którą traktuję bardzo poważnie. Mam nadzieję wrócić jako szkoleniowiec we Włoszech, z chęcią jednak podjąłbym się też pracy w Premiership. Chcę zakończyć moją karierę w Anglii, kocham Londyn. To miejsce narodzin mojej żony oraz córki, to miasto, w którym chcę mieszkać po skończeniu przygody w futbolem.”

 

Autor: Kedzier

Przejdź do paska narzędzi