fabrizio ravanelli

Jeden z najbardziej ekscentrycznych piłkarzy, jacy kiedykolwiek grali w Juventusie. Brak mu było elegancji Liama Brady’ego, geniuszu Platiniego czy perfekcji Zoffa. Miał jednak coś, co go wyróżnia: niesamowity boiskowy spryt. To właśnie dzięki niemu zyskał przydomek: „Srebrny Lis”. Urodził się w Perugii 11 grudnia 1968 roku. W tamtejszym klubie stawiał też swoje pierwsze kroki w drodze na piłkarski szczyt. Już jako 18-letni chłopak był podstawowym zawodnikiem swojej drużyny. Perugia grała wówczas w Serie C2, a Fabrizio wystąpił w 26 meczach, strzelając 5 bramek. Dorobek niezbyt imponujący, lecz wystarczyło to do przekonania trenera, by ten stawiał na niego również w przyszłości. Okazało się to przysłowiowym „strzałem w dziesiątkę”. Młodziutki napastnik strzelił 23 bramki w 32 rozegranych spotkaniach. Nie pomogło to jednak Perugii w awansie. To, co się nie udało w roku 1988, stało się faktem rok później. Klub z rodzinnego miasta Ravanelliego wywalczył awans do Serie C1, przy dużym udziale „Lisa”, który trzynastokrotnie pokonywał bramkarza rywali. Wielu już wtedy wróżyło mu wielką przyszłość. Czuł to chyba również sam zawodnik, bo postanowił odejść do silniejszego klubu. Nowy sezon zaczął w Avellino. Tam jednak miał bardzo silną konkurencję w ataku i gdy w kilku pierwszych meczach nie pokonał bramkarza rywali, stracił miejsce w składzie. By nie marnować jego talentu, działacze postanowili wypożyczyć go do Casertany, grającej na tym samym szczeblu rozgrywek (Serie C1). Tam znów pokazał klasę: zdobył 12 bramek, w dużym stopniu pomagając klubowi uchronić się przed degradacją.

Do Avellino już nie wrócił. Po udanych występach na boiskach 3 ligi jego osobą zainteresowała się drugoligowa Reggiana Calcio. Gra w Serie B była dużym wyzwaniem dla młodego napastnika, sporym zaskoczeniem było więc tempo, w jakim przystosował się on do nowych warunków. W barwach Reggiany występował dwa lata, rozegrał 66 spotkań, 24 razy znajdując drogę do bramki rywali. Zwrócił tym na siebie uwagę działaczy Juventusu, którzy postanowili sprowadzić go na Delle Alpi. I tak zaczął się wielki sen chłopaka z małego miasteczka… Już jego pierwszy rok w „Starej Damie” przyniósł pierwsze w jego karierze trofeum: Juventus zdobył Puchar UEFA. Sezon 1993/94 to rok wielkiego Milanu i rok posuchy dla klubu z Turynu. Ravanelli jednak tego czasu nie zmarnował: na dobre zadomowił się w pierwszym składzie, a sezon zakończył z dorobkiem 9 zdobytych bramek. Wtedy też zdarzyło się coś, co odmieniło Juventus na wiele lat: nowym trenerem został mało znany Marcello Lippi.

Nowy trener zmienił system gry na 4-3-3. W ataku grali tacy geniusze futbolu jak Vialli, Ravanelli, Baggio czy młodziutki Del Piero.
Pod wodzą Lippiego, Juve przeszło wielką metamorfozę: zespół grał szybko, pięknie dla oka i – co najważniejsze – skutecznie. Rok pracy Marcello zakończył się zdobyciem scudetto, Pucharu Włoch i Superpucharu Włoch. Dla Ravanelliego sezon zamknął się 15 trafieniami w 33 grach. Kibice bianconerich byli zachwyceni. Wszyscy czuli jednak, że to nie koniec sukcesów.

W następnym sezonie drużyna miała tylko jeden cel: zdobyć Puchar Europy. Podporządkowano temu wszystkie działania i wysiłki. I udało się. W wielkim finale spotkały się drużyny Juventusu i Ajaxu Amsterdam. Mecz zakończył się wynikiem 1-1, a jakże pamiętną bramkę dla włoskiej ekipy zdobył właśnie Fabrizio Ravanelli. O końcowym zwycięstwie miały zadecydować rzuty karne. Lepiej egzekwowali je gracze z Turynu i to oni cieszyć się mogli z końcowego sukcesu. Kibicom na pewno zapadł w pamięć widok płaczącego ze szczęścia „Srebrnego Lisa”. Kilka tygodni później nie było go już w klubie ze stolicy Piemontu. Postanowił chyba postąpić zgodnie z powiedzeniem, że najlepiej odejść będąc na szczycie. W taki sposób zapamiętali go fani „Starej Damy”. Jego nowym klubem było angielskie Middlesbrough. Spędził tam tylko jeden sezon, nie zdobywając żadnego trofeum. Trzeba jednak przyznać, że był tego bliski: jego klub doszedł do finałów obu angielskich, pucharów krajowych (FA Cup i League Cup). Być może to rozczarowanie miało wpływ na jego decyzję o kolejnej zmianie klubu.
Tym razem wylądował we Francji, w Olympique Marsylia. W barwach „portowej” drużyny występował przez dwa i pół roku. Zagrał w ponad 60 spotkaniach, na swoim koncie zapisując 28 trafień. Niestety, podobnie jak w Anglii, lista jego sukcesów się nie powiększyła. Zdecydował się więc na powrót do Włoch, jednak nie do Juventusu, a do rzymskiego Lazio.
W stołecznym klubie grał rzadko. Przez półtora roku wystąpił w zaledwie 26 grach, zdobywając tylko 4 bramki. Ironią losu może wydawrać się fakt, że to właśnie w klubie, w którym był tylko rezerwowym, zdobył swoje kolejne trofea. W roku 2000 Lazio sięgnęło po podwójną koronę, zdobywając mistrzostwo i Puchar Włoch.

Jednak „Srebrny Lis”, jak na drapieżcę przystało, nie potrafił wytrzymać długo w jednym miejscu. Postanowił raz jeszcze spróbować swoich sił na wyspach i przez dwa lata reprezentował barwy Derby County. Furory tam jednakże nie zrobił, wynik 10 bramek w 50 meczach, dla niemłodego już zawodnika, uznać można za przyzwoity. Był to tak naprawdę koniec jego piłkarskiej kariery. W następnym sezonie zagrał jeszcze 5 meczów w szkockim Dundee, by na koniec wrócić do ukochanej Perugii. Zagrał tam w trzech meczach i zdobył jedną, pożegnalną, bramkę. Potem postanowił „zawiesić buty na kołku”. Wielu być może uzna, że piłkarz, który w Juve grał tylko przez cztery sezony, nie powinien nazywany być „legendą”. Pamiętajmy jednak, że te cztery lata wystarczyły, by wraz ze „Starą Damą” zdobył wszystko, co możliwe do zdobycia: scudetto, Coppa Italia, Supercoppa, Puchar UEFA i wreszcie Puchar Europy. Nie wielu piłkarzy może poszczycić się tak imponującym dorobkiem, jak ekscentryczny i nieobliczalny „Srebrny Lis”.

Przejdź do paska narzędzi