Depay: Jestem gotowy na Juventus!
Memphis Depay stwierdził, że nie ma obecnie faworyta w walce o triumf w Lidze Mistrzów.
Holenderski napastnik wyleczył się z kontuzji i jest szczęśliwy, że może pomóc swojej drużynie w meczu przeciwko Juventusowi, który zostanie rozegrany pod koniec tego tygodnia.
Zwycięstwo Lyonu 1:0 w pierwszym meczu było pierwszym spotkaniem, jakie oglądałem po kontuzji i zobaczyłem ducha drużyny, który bardzo mnie uszczęśliwił – powiedział Depay w rozmowie z portalem UEFA.com.
Juve nie grało dobrze. Ale teraz, miesiące później, sytuacja jest zupełnie inna. Rozegrali więcej spotkań niż my i są w rytmie meczowym, więc wiele aspektów jest teraz zupełnie innych niż normalne.
Ta sytuacja pozwoli mi jednak zagrać w Lidze Mistrzów. Jestem gotowy. To wszystko, co mam do powiedzenia na ten temat.
Celem Depaya jest sprawienie przykrości Starej Damy i uważa, że system spotkań bez rewanżów może sprawić, że Lyon będzie w stanie zagrozić każdemu zespołowi.
Dzięki nowym zasadom nie ma faworytów. To są jednorazowe spotkania. Juventus ma kilku bardzo doświadczonych graczy, jeśli chodzi o grę w finałach.
My wręcz przeciwnie, mamy wielu młodych graczy, którzy nie mają dużego doświadczenia z presją związaną z grą w finałach i Lidze Mistrzów. Wiem, że mamy bardzo entuzjastyczny zespół i niczego się nie boimy.
Źródło: uefa.com
Powiedzmy sobie szczerze – odpadnięcie ze średnim w tym sezonie Lyonem, który od kilku miesięcy praktycznie nie grał w piłkę będzie największą kompromitacją od czasów pamiętnej przegranej w Stambule z Galatasaray. Oby do tego nie doszło.
Albo remisem w śnieżnym meczu w Poznaniu po hattricku Rudnevsa 😄
Hattrick był w Turynie gdzie mecz się zakończył wynikiem 3:3. W Poznaniu było 1:1. I tego kompromitacją na skalę odpadnięcia z Lyonem bym nie nazwał. Wtedy LE zespoły Serie A traktowały na pół gwizdka, nie wspominając o tym jakim zespołem wtedy dysponowaliśmy.
Tylko że wtedy finał odbywał się w Turynie i akurat oczekiwania wygranej w LE były duże. Conte się ośmieszył tamtą porażką w Stambule.
Oczywiście, ale żeby być sprawiedliwym przypomnijmy sobie w jakich warunkach był toczony ten mecz. Grany na raty gdzie drugiego dnia jedna połowa boiska była lepsza od drugiej. Ten mecz nie miał prawa się odbyć w takich warunkach. Ciężko tu winić zawodników czy trenera bo to nie były warunki do gry w piłkę nożną.
Zgadzam się. To prawda, niemniej wynik poszedł w świat.
Poszedł, oczywiście, ale decyzja o odbyciu tamtego spotkania była kuriozalna, w dużo większym stopniu niż gry, które toczymy obecnie, bez publiczności.
Mimo wszystko słabe to tłumaczenie. Graliśmy wtedy marnie. Z Galatasaray w Turynie także nie potrafiliśmy wygrać, że nie wspomnę o remisie w Kopenhadze. Conte miał wtedy więcej niż niezłą ekipę z Vidalem, Pogbą, Tevezem i BBC w obronie. To była kompromitacja i tyle. Dziadowska murawa nie zmienia obrazu klęski w LM, która pogłębiła tylko frustrację Conte, przez co odszedł tuż przed rozpoczęciem przygotowań do nowego sezonu i zostawił nas na lodzie. Dobrze że Allegri to ogarnął.
Patrząc na to w ten sposób, to oczywiście, że zaliczyliśmy kompromitację, jaką był brak promocji z grupy. Nie zmienia to faktu, że ostatnie spotkanie i jego przebieg był nie do przyjęcia, abstrahując od fakt, że Juventus wcześniej zanotował wpadki. Trzeba też uczciwie przyznać, że również w pierwszym sezonie pracy Allegriego u nas mieliśmy sporo szczęścia awansując z grupy, ale cóż, taki jest futbol, zaś w kolejnych rundach zaprezentowaliśmy się doskonale.
Cenię Antka za te trzy tytuły mistrzowskie i za sukces w Londynie, gdzie również sięgnął po mistrzostwo, ale z jego pomysłami taktycznymi w Lidze Mistrzów mu nie idzie.