Kiedyś byłem tak zdesperowany, aby grać w piłkę, że kradłem piłki księdzu. – powiedział w wywiadzie dla The Players ’Tribune.
Dorastałem w Asti, niedaleko Turynu. Jeśli chciało się pograć w naszym sąsiedztwie, to zawsze można było znaleźć piłkę w biurze księdza w oratorium w pobliżu naszego domu. Ksiądz był miłym człowiekiem, który trzymał wszystkie piłki w szafie i nigdy jej nie zamykał.
Za każdym razem, gdy straciłem własną piłkę – może dlatego, że kopnąłem ją gdzieś przez płot – przekradłem się do oratorium, czekałem, aż ksiądz pójdzie na górę, a potem brałem jedną piłkę z szafy.
Chciałem tylko grać, potrzebowałem tego. Grałem w piłkę na asfaltowym boisku za kościołem. Sześciu na sześciu. Każdy chętny musiał zapłacić 10 euro, błagałem, pożyczałem, kradłem i oszczędzałem cały tydzień, aby mieć za co zagrać. Zwycięska drużyna brała wszystkie pieniądze. Wszyscy w Asti przychodzili do oratorium, żeby grać: dzieci z pieniędzmi, dzieci bez pieniędzy, turyści, mieszkańcy, wszyscy.
I tak działo się co tydzień. Jeśli byłeś faulowany, to musiałeś udawać, że nic ci się nie stało, musiałeś być twardy, aby zawodnicy nie wzięli cię za łatwy cel. Tak nauczyłem się grać w piłkę. Tam zaczęła się moja podróż.
Tam dowiedziałem się, że piłka nożna, podobnie jak życie, ma wzloty i upadki. Czasami zdobywasz bramkę w ostatniej minucie i wygrywasz 60 euro dla swojego zespołu. Czasami to ci się nie uda.
Puszczenie piłki pomiędzy nogami przeciwnika było prawie tak samo ważne, jak strzelenie bramki, kiedy grałeś na naszym boisku. Kiedy dorastasz robiąc to, a stawką są twoje jedyne pieniądze, to Giorgio Chiellini nie wydaje ci się już taki straszny.
Znaczy, to nie jest do końca prawda – to naprawdę bardzo, bardzo przerażający facet. Nadal mam bliznę na kostce po ostatnim razie, kiedy spróbowałem tej sztuczki na Chiellinim. To straszny człowiek.
Kiedy przychodzę teraz na trening i widzę zawodnika takiego jak Paulo Dybala, to myślę, że do diabła, ten facet zabiłby sporo w naszym oratorium. Zawsze myślę wtedy o chłopakach, bo tam się to wszystko zaczęło. Tak, kiedyś kradłem piłki księdzu i teraz codziennie dziękuję Bogu, że to robiłem.