
Wyborny technik, niezrównany drybler, człowiek obdarzony gorącym, południowoamerykańskim temperamentem, a przy tym ulubieniec publiczności. Najlepszy piłkarz Europy w 1961 roku, jeden z najwybitniejszych piłkarzy w historii futbolu. Swe największe sukcesy święcił w barwach Juventusu Turyn. Zachęcamy do zapoznania się z sylwetką Omara Sivoriego.
Omar Enrique Sivori urodził się 2 października 1935 roku w San Nicolás, dzielnicy Buenos Aires. Jako młody chłopak zaczął grać w River Plate, a do pierwszego składu wdarł się już w wieku 17 lat. Fani nadali mu przydomek „El Cabezón”, co w tłumaczeniu oznacza „duża głowa”, Sivori zawdzięcza ten pseudonim swej wyjątkowej upartości. River Plate była w tamtych czasach drużyną, która dominowała w Argentynie. W roku 1955 i 1956 udało się jej zdobyć tytuły mistrzowskie pod wodzą trenera Renato Cesariniego, byłego piłkarza Juve, a także zdobyć Puchar Rio de la Plata. Sivori, który imponował swoją grą i miał spory wkład w sukcesy River, szybko dostał powołanie do reprezentacji Argentyny. Podczas swego pobytu w River zdobył 29 goli w 63 meczach.
sivori1.jpg Przed rozpoczęciem sezonu 1957-58, 21-letni Sivori podpisał kontrakt z Juventusem Turyn. Bianconeri wydali na młodego piłkarza 10 milionów pesos, czyli 91 tysięcy funtów, był to wówczas transferowy rekord świata. Za pieniądze z transferu na stadionie River Plate zbudowano czwartą trybunę, co obrazuje jak ogromną kwotę wydali nań Bianconeri.. W tamtym sezonie do Włoch przeniosło się również dwóch innych znakomitych Argentyńczyków: Antonio Angelillo (Inter) oraz Humberto Maschio (Bologna). Wymieniona trójka zyskała miano „Aniołów ze wstrętnymi twarzami”, dzięki swej typowo południowoamerykańskiej urodzie i stylu. Media nazywały ich również „Zabójczą trójką”, co było wynikiem ich nieustraszonego sposobu gry oraz nieprawdopodobnej skuteczności. Tak swego przyjaciel wspomina Marchio: „Był niesamowity. Pierwszorzędny drybler, obdarzony nieprawdopodobną szybkością i zdolnością zaskakiwania.”
Przed przyjściem Sivoriego oraz Walijczyka Charlesa Juventus przechodził dość poważny kryzys, balansując nawet na krawędzi spadku do niższej ligi. Obydwu piłkarzy ściągnął do Turynu sam Umberto Agnelli i jego wiara w umiejętności tych graczy została rychło wynagrodzona. Ówczesny prezydent Juventusu witając w 1957 roku Sivoriego powiedział: „Czekałem na ciebie przez 2 lata.” Odpowiedź Argentyńczyka była błyskawiczna: „Marzyłem o grze dla Juve przez 5 lat.” Relacje tych dwóch mężczyzn szybko stały się bardzo bliskie, nigdy jednak nie przeszli ze sobą na „ty”. Niemniej, podobną więź z Agnellimi miał później tylko Michel Platini. Argentyńczyk nie pozwalał nikomu być wobec siebie obojętnym. Gdy po raz pierwszy paradował przed fanami Bianconerich, zrobił wokół stadionu 4 okrążenia nieustannie żonglując piłkę, nie pozwalając jej ani razu spaść na ziemię. Stał się natychmiast idolem kibiców Starej Damy. O tym, że jego uczucie do Juventusu było prawdziwe, świadczą słowa, jakie wypowiedział później Marcello Lippi: „Kiedykolwiek rozmawialiśmy o Juventusie, jego oczy nabierały blasku.”
Wspomniany wcześniej duet, Charles i Sivori, wraz z doświadczonym Juventino Giampiero Bonipertim stworzyli atak, który dał Juve mistrzostwo w sezonie 1957-58. Sivori wespół z Charlesem zapisali na swoim koncie ponad 50 goli! „Granie z nim to była czysta przyjemność. Charles był tym środkowym napastnikiem, podczas gdy Omar wykorzystywał wolne miejsce dla nękania obrońców. Zwykle grał z getrami spuszczonymi do kostek, bez żadnych ochraniaczy, po to, by pokazać, że nie boi się obrońców. Miał niesamowitą mentalność zwycięzcy. Jego największym darem była zdolność myślenia szybciej niż inni.” – tak wspomniał tamte czasy Boniperti. Dobra forma trwała, przynosząc Starej Damie kolejne tytuły w latach 1959-60 oraz 1960-61, a także dwa Puchary Włoch (1958-59 i 1959-60). W rok 1960 Argentyńczyk został dodatkowo najlepszym strzelcem Serie A z 27 golami na koncie.. Talent Sivoriego dostrzeżono w Europie, czego dowodem była nagroda dla Najlepszego Europejskiego Piłkarza w roku 1961. Ogromny wkład Argentyńczyka w sukcesy swego klubu docenił również Giovanni Agnelli nazywając go jednym ze swoich zastępców (‚mio vizio’).
sivori2.jpg W roku jego największego osobistego sukcesu rozpadło się niestety „Magiczne trio” ataku Juve. Giampiero Boniperti zakończył karierę, natomiast John Charles wrócił do ekipy Leeds United. Sivori pozostał w Turynie, jednym z jego szczególnych osiągnięć było między innymi strzelenie zwycięskiego gola Realowi Madryt na Estadio Santiago Bernabeu, co pozwoliło Juventusowi jako pierwszemu włoskiemu zespołowi wygrać z Hiszpanami na ich terenie 1:0 i to w dodatku w ćwierćfinale Pucharu Mistrzów. Sivori nie zdobył już więcej trofeów z Bianconerimi, których opuścił po sezonie 1964-65, z powodu konfliktu z nowym trenerem Juventusu Heriberto Herrerą. Podczas meczu Juventusu z Mantovą w starciu z Dino Zoffem Sivori doznał złamania dwóch żeber. Tak legendarny bramkarz wspomina tamten moment: „W zejściu z boiska musiał mu pomóc Herrera. Jakiś czas później, Sivori przyszedł się ze mną zobaczyć i powiedział: wybaczam ci to starcie, żaden kłopot, ale nigdy nie wybaczę ci tego, że to przez ciebie Herrera pomagał mi opuścić plac gry.”
W biało-czarnej koszulce Sivori zdobył we wszystkich rozgrywkach aż 167 goli w 253 występach, co plasuje go na 4 miejscu w historii najlepszych snajperów Juventusu Turyn. Jest również posiadaczem rekordu goli w jednym meczu w Juve – 10 czerwca 1961 roku zdobywając 6 bramek stał się głównym architektem zwycięstwa Starej Damy nad Interem 9:1. Ten wyczyn jest również najlepszym, wespół z Silvio Piolą z Pro Vercelli, w Serie A. Jego wyczyny strzeleckie szły w parze z wybuchowym, południowym temperamentem. Sivori podczas gry w Juve otrzymał aż 10 czerwonych kartek, a przez różne zawieszenia opuścił praktycznie cały sezon (33 mecze). Jego znakiem firmowym na boisku były złośliwe wślizgi, kłótnie z rywalami i arbitrami, przebiegłe uderzenia łokciami oraz powszechna arogancja, nawet w stosunku do kolegów z drużyny. Rywali potrafili docenić jednak jego umiejętności – Sandro Mazzola: „Jedyny zawodnik swoich czasów, który wiedział jak grać zaraz za napastnikami. Miał przeogromne umiejętności.” Do ciekawego zdarzenia doszło podczas jednego z meczów Juve przeciwko Padovie. Juventus, który miał już zwycięstwo w kieszeni, otrzymał pod koniec spotkania rzut karny. Sivori podszedł przed oddaniem strzału z 11 metra do bramkarza rywali i powiedział mu, że pozwoli mu odzyskać twarz przed fanami i zdradzi w który róg będzie strzelał. Bramkarz Padovy rzucił się we wskazanym przez Argentyńczyka kierunku, piłka poleciała jednak w przeciwny róg…
W 1965 Sivori podpisał kontrakt z ekipą Napoli, zajmując z nią trzecie miejsce w pierwszym roku gry oraz zdobywając Coppa delle Alpi. Podczas sezonu 1967-68 w drużynie Napoli pojawiły się u boku Sivoriego inne wielkie talenty – Dino Zoff oraz Jose Altafini. Drużyna zaciekle walczyła wtedy o Scudetto z Milanem, ostateczni finiszując na drugim miejscu w lidze. Podczas swego ostatniego sezonu Sivori zmagał się z nieustępliwą kontuzją kolana, co coraz bardziej niecierpliwiło włodarzy Napoli. Swój ostatni mecz w karierze Sivori rozegrał przeciwko… Juventusowi! Został w nim ukarany czerwoną kartką za kopnięcie Erminio Favalliego oraz zawieszony na 6 spotkań. Po tym zdarzeniu Argentyńczyk zdecydował się zakończyć karierę. Na włoskich boiskach spędził razem 12 lat.
sivori3.jpg W barwach reprezentacji Argentyny Omar Sivori zanotował 18 występów, okraszając je zdobyciem 9 goli, tworzył niezapomnianą linię ataku Oreste Corbattą, Osvaldo Cruzem, Humberto Maschiem oraz Antonio Angelillo. W 1957 roku wygrali oni Copa America odbywające się w stolicy Peru – Limie. Argentyna zdominowała wtedy te rozgrywki deklasując między innymi Kolumbię 8:2 i Brazylię 3:0. Po przenosinach do Włoch w 1957 roku argentyński rząd zabronił mu występować w reprezentacji swego kraju. W tamtych czasach w ekipie „Albicelestes” mogli grać tylko zawodnicy z rodzimej ligi, wyjątek zrobiono dopiero w 1978 roku dla Mario Kempesa, piłkarza Valencii. Sivori, mający włoskie korzenie, postanowił więc grać dla Squadra Azzurra, zadebiutował w niej w kwietniu 1961 roku. Łacznie zagrał dla Włoch w 9 spotkaniach zdobywając 8 goli, wystąpił też na Mundialu w 1962 roku. Bez wątpienia jego najlepszym meczem w barwach ‚azzurrich’ było spotkanie rozgrywane we Florencji przeciw… Argentynie! Sivori strzelił wtedy dwa gole i przyczynił się do upokorzenia swych rodaków 4:1.
Sivori zawiesił buty na kołku w 1969 roku. Pomimo, iż wrócił do Argentyny jako zamożny człowiek, postanowił nie rozstawać się do końca z futbolem i zająć się trenowaniem, prowadził zespoły River Plate, Rosario Central, Estudiantes de La Plata oraz Vélez Sársfield. W latach 1972-74 Sivori był trenerem reprezentacji Argentyny, pomagając jej zakwalifikować się do Mistrzostw Świata w Niemczech w 1974 roku. Omar Sivori m.in. jako pierwszy powołał do kadry Ubaldo Fillola, który stał się jednym z najsłynniejszych argentyńskich bramkarzy w historii. Po skończeniu pracy z reprezentacją bohater naszego tekstu rozpoczął pracę w Juventusie jako poszukiwacz talentów w Południowej Ameryce. W marcu 2004 roku Pele umieścił go na liście 125 najlepszych żyjących piłkarzy na świecie historii z okazji 100-lecia istnienia FIFA. Rok później, w lutym 2005, Sivori zmarł w swoim rodzinnym Buenos Aires w wieku 69 lat na raka trzustki. Jego ciało spoczęło na cmentarzu w jego rodzinnym San Nicolas. Świat piłki nożnej stracił „Asa bez granic”, jak ochrzciły go argentyńskie media, nawiązując przy tym do jego podwójnego obywatelstwa. Śmierć Sivoriego zasmuciła wszystkich ludzi, a w szczególności członków biało-czarnej rodziny. Legenda Juve, Roberto Bettega, wspominał: „Był dla mnie niczym starszy brat. Był moim idolem, kiedy byłem dzieckiem, a później staliśmy się bliskimi przyjaciółmi. Sivori to jeden z najlepszych piłkarzy w historii futbolu.” Luciano Moggi mówił z kolei o „stracie prawdziwej ikony i przyjaciela.” Znany ze swoje bujnej czupryny oraz potężnego strzału z lewej nogi, był typem napastnika, którego maestrię powtórzył dopiero Diego Maradona, co oddał w swych słowach jeden z kolegów Sivoriego z czasów gry w Neapolu, Antonio Iuliano: „Był Maradoną lat 60. Graliśmy razem przez 4 sezony, aż do zakończenia przez Omara kariery, przez ten czas wiele mnie nauczył.” Hołd swymi słowami oddał Sivoriemu również Franco Carraro, który był wtedy prezydentem Włoskiej Federacji Piłkarskiej: „Tracąc Omara Sivoriego, straciliśmy prawdziwego futbolowego artystę, geniusza, który dzięki swej pasji porozumiewał się z tysiącami kibiców. Pozostanie w naszej pamięci jako ktoś wyjątkowy, biegający między przeciwnikami ze swymi getrami obciągniętymi do kostek, stawiającego przyjemność ponad wynik.”

Autor: kedzier