Udana operacja Demirala
Merih Demiral przeszedł dzisiaj zabieg w Austrii po odniesionej kontuzji w meczu z Romą.
Wieczorem Turek poddał się rekonstrukcji więzadła krzyżowego przedniego w lewym kolanie. Wykonano także szew łąkotki bocznej kolana.
Operacja została wykonana w klinice Hochrum w Innsbrucku przez profesora Christiana Finka w obecności Dr. Tzouroudisa, lekarza Juventusu, i zakończyła się pełnym sukcesem.
Czas wymagany do optymalnego powrotu do zdrowia zawodnika wynosi 6-7 miesięcy.
Źródło: juventus.com
Ciekawe, że przy Zaniolo to było 4-6 miesięcy a u Demirala 6-7. Chyba, że klucz jest w słowie ‚optymalnego’.
Z tego co czytałem to powracanie do sprawności po tym urazie to kwestia z jednej strony sporna jeśli chodzi o samą kurację (niektórzy lekarze zalecają nawet rok rehabilitacji), z drugiej indywidualna, jeśli chodzi o przypadek pojedynczego piłkarza. Generalnie chyba żeby zminimalizować ryzyko zaleca się dłuższą regenerację operowanego kolana.
Przy szytej łąkotce rehabilitacja jest stosunkowo długa. Z racji tego, że piłkarze mają dobrze wyrobione mięśnie nóg to z tego jak szybko wracają oni na boiska to można wywnioskować, że jest to gdzieś o 1/3 krócej niż u przeciętnego człowieka. Ludzie do pracy po rekonstrukcji ACL i szyciu łąkotki dostają proste zalecenia L4 na długi okres czasu i zakaz nart, piłki nożnej itd. na ok 1,5 roku. Trzeba pamiętać o tym, że każdy organizm jest inny ale powrót do sportu po 4-5 miesiącach to skrajna głupota bo jedno to, że ktoś czuje się dobrze i uważa, że wszystko gra nie… Czytaj więcej »
Zgadzam się. 2 moich znajomych uszkodziło więzadła w podobny sposób co Demiral i Zaniolo (z czego jeden jest pół-zawodowym piłkarzem w wieku 19 lat i marzy mu się profesjonalna kariera) i nie było rady. Obaj na stół i o ile byli w stanie biegać i kopnąć piłkę po powiedzmy 4-5 miesiącach to tak na prawdę do grania wrócili na poważnie dopiero po około roku.
Zawodowi sportowcy maja niewątpliwie lepszą opiekę fizjoterapeutów i lekarzy oraz sprawne organizmy ale powrót na boisko po 4 miesiącach to proszenie się o kłopoty.
Sam miałem zerwane więzadła i powiem jedno: wolałbym chyba mieć złamaną nogę niż to co mi się stało. Pierwsza rzecz: potworny huk zrywanych więzadeł połączony z ogromnym bólem – okropnie boli. Co ciekawe później przechodzi na jakiś czas i człowiekowi wydaje się, że nic się nie stało. Dlaczego tak jest? Bo właśnie to znak, że się zerwało – nic kolana nie „trzyma” i oczywiście boli, ale wydaje się, że jakoś to będzie. Dlatego Demiral rwał się po tym do gry. Niestety nie będzie. Sam zabieg to pikuś bo jest się oczywiście stosownie naćpanym. Niestety po nim i po popuszczeniu przez… Czytaj więcej »
Nie wspominając o tym, że przemieszczanie się na rehabilitacje 3x w tygodniu – dramat. Korzystanie z toalety – dramat. Mycie się – dramat. Nic sobie nie można przynieść do łóżka przez pierwsze kilka tygodni.
Dokładnie, kończąc już ten wątek – dodam jeszcze jedno. Zima – nagle śnieg i lód to śmiertelne zagrożenia dla zdrowia – choć człowiek jest młody i do tej pory uważał się za niezniszczalnego. Dalej, człowiek jest całkowicie bezbronny – jakby nawet jakiś dzieciak podszedł i powiedział daj kasę i telefon to nic nie da się zrobić – nie da się bronić, nie da się uciec. Kompletna niemoc.
Według portugalskich badań czas powrotu piłkarza do optymalnej formy po zerwaniu więzadeł krzyżowych wynosi 22 miesiące. Co ciekawe zgodnie z tymi badaniami przyśpieszenie rehabilitacji i skrócenie czasu potrzebnego na powrót do treningów nie ma żadnego wpływu na czas powrotu do optymalnej formy.
Baggio ogarnął temat w 67- czy 57 dni w wieku grubo po 30. Kompletny fenomen/ryzykant.
R.Baggio miał wówczas prawdziwą obsesję na punkcie swojego powrotu do kadry Włoch i tym samym wyjazdu na MŚ w Korei i Japonii. Nie dość, że wrócił do gry w ekspresowym tempie, to jeszcze imponował formą, stając się tym samym gwiazdą Brescii. Cała Italia kibicowała mu i liczyła, że Trapattoni powoła go na mundial. Niestety ten wybitny szkoleniowiec okazał się upartym osłem i miast idola całego kraju, na mistrzostwa zabrał choćby bezbarwnego Delvecchio czy prowincjonalną gwiazdę w postaci Doniego. Tak jak szanuję Trapa za niebywałe osiągnięcia w Juventusie, tak do dziś sądzę, że selekcjonerem był miernym.
W Irlandii go cenią.😉
A tak całkiem poważnie, jeśli wziąć pod uwagę potencjał kadrowy, to czasy jego kadencji należy uznać za wielkie rozczarowanie, zwłaszcza po zakończonych srebrnym medalem mistrzostwach Europy z Zoffem. Włosi zostali rozgrzeszeni za niepowodzenie w Korei i Japonii, bo sędziowie ich skrzywdzili, ale na Euro 2004 już wymówek nie było, a Italia odpadła w kiepskim stylu. Na szczęście po Trapattonim zjawił się Lippi.